niedziela, 19 czerwca 2011

Smyczek, struny i skrzypce

Ostatnio planowałem zrobić kolejną sesję mojego ulubionego typu - pokazującą kobiecą delikatność. Lekkie, słoneczne, takie wręcz wakacyjne fotografie. W głowie miałem zaplanowane gotowe już kadry, wiedziałem, że potrzebuję kogoś ze skrzypcami, ale tak naprawdę nie znałem nikogo takiego, przez co moje wizje raczej się odwlekały. Na szczęście jak chłodny deszcz w upalne południe spadła mi dziewczyna o imieniu Sonia. Przypadkiem, oglądając w nudne dni profile ludzi na bardzo modnym ostatnio facebook'u (swoją drogą, jak zapodają nowe statystyki jego popularność drastycznie spada m.in. w Ameryce) znalazłem profil dziewczyny, która miała zdjęcia ze skrzypcami. Zastanawiałem się czy są to jej skrzypce, jak nie, byłby mały problem. Czym szybciej zagadałem i okazało się, że jest bardzo chętna na mój pomysł, a instrument należy do Niej, ma około 100 lat, gdyż dziedziczony jest z pokolenia na pokolenie. Idealnie. Swoją drogą skrzypce, a zwłaszcza tak stare mają niesamowity dźwięk.  Modelka nie tylko je posiadała, ale chodziła do szkoły muzycznej, tak więc miałem okazję ich posłuchać. W planach od dawna miałem zakup skrzypiec, teraz jeszcze mocniej się w tym upewniłem. 
Czas leciał i tym sposobem tydzień później spotkaliśmy się na sesji. Miejscem ładnym pod względem widoku, miejscem, w którym w wyobraźni widziałem gotowe kadry były dawne kamieniołomy w Jaworznie, a mianowicie ich górna część. Wysoko, a w oddali krajobraz leśny, to dokładnie to o co mi chodziło. Pod względem światła było pochmurnie... i tu już nie wszystko poszło z planem, bo tym razem chciałem słońca, dużo słońca, ciepły nastrój. Było nie do końca jak chciałem do chwili kiedy nagle słońce przebiło się przez chmury i nieskrępowanie zaczęło rysować cienie po powierzchni kadru. Cóż, szczęście mi sprzyja - pomyślałem i szybko wziąłem się do roboty. Po chwili można było już oglądać pierwsze efekty.
W pewnym momencie sesji widzieliśmy prawdziwego, dużego jelenia (łosia?! nie no niemożliwe, chociaż bardziej łosia przypominał) biegnącego w oddali po polach! à propos pól to panowie, którzy zajmowali się nimi zaraz obok pleneru zapraszali nas na zdjęcia na stogu siana czy też na traktorze, co tak sobie myśląc... zwłaszcza ten traktor, nie byłoby takim złym pomysłem :) wręcz odwrotnie, może to dobry pomysł na następną sesję? Myślę, że będzie mała szansa spotkania ich jeszcze raz, ale jak tylko się uda to postaram się tym razem wykorzystać sytuację, tudzież poszukać traktora i pomocnych przy sesji na własną rękę. Okazja umknęła mi przed nosem, tylko dlatego, że myślałem że żartują. Potem spotkaliśmy ich i mówili całkiem poważnie... Trudno się mówi ;) Polecam obejrzenie moich fotografii w dalszym poście -"czytaj dalej", gdyż dziś będzie ich dość sporo.



Komunikacja miejska

Trochę gubienia się, oglądanie książek o wizażu, spacerek po kamienicach. Tak pokrótce można opisać tę sesję.

Zanim jednak zacznę opis, dodam, że jest to ostatnia wiadomość, która tyczy się zdjęć, które odbyły się jakiś czas temu. Najnowsze posty będą wrzucane sukcesywnie sesja po sesji. Nie przedłużam i zapraszam do czytania.

Zaczęło się jak zwykle od tego, że ja chciałem wreszcie porządnie sfotografować kogoś w wizażu Darii, a Daria chciała porządnie pomalować kogoś do moich zdjęć :) Czym szybciej zacząłem przygotowania. Miejsce mieliśmy już mniej więcej wybrane, kamienice w Sosnowcu, blisko mieszkania mojej wizażystki. Ubiór też mieliśmy już przemyślany, także zająłem się poszukiwaniem modelki z Sosnowca. Po chwili poszukiwań znalazłem odpowiednią, napisałem do Niej, przedstawiłem plan i kilka dni później widziałem się już z Nią pod "słynnym" pomnikiem Kiepury w Sosnowcu. Poczekaliśmy na autobus, który miał nas zaprowadzić niemalże pod samo miejsce, gdzie mieliśmy przeprowadzić wizaż... w praktyce okazało się, że autobus nie zatrzymał się na odpowiednim przystanku, a my musieliśmy iść 3 km do celu. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i tym sposobem podczas spaceru lepiej zapoznałem się z modelką, co zawsze pozytywnie wpływa na atmosferę na sesji :) Chwilę później dotarliśmy do mieszkania Darii, a przynajmniej tak czuliśmy. Wychodzimy po schodach, jesteśmy coraz bliżej, mieszkanie tuż, tuż, a tu... wieżowiec skończył się na mieszkaniu o jeden numer niżej niż szukaliśmy. Przeszliśmy do następnego, gdzie tym razem mieszkanie znaleźliśmy ;) Lada moment, i oglądałem książki, w których były różnego rodzaju sesje, skupione na wizażu nieznanego mi artysty. Za ten czas widać było coraz to lepsze efekty pracy wizażystki. Po skończonym wizażu, zadowoleni z widoku przygotowanej modelki ruszyliśmy w plener. Po chwili szukania najlepszego miejsca w kamienicy znalazłem odpowiednio urodziwą lokację, do tego umieszczoną bardzo korzystnie względem słońca, więc wreszcie zająłem się fotografowaniem. Idąc kawałek dalej znaleźliśmy jeszcze ciekawsze miejsce.. przystanek, który kolorystycznie idealnie zgrywał się zarówno z kolorem oczu jak i ubioru modelki. Nie próżnowałem w robieniu zdjęć, a tymczasem zapraszam do ich obejrzenia.



sobota, 18 czerwca 2011

Kolorowa czerń i biel

Może w tej wiadomości o moich fotografiach będzie tyle co nic, ale nie to zamierzam dziś pokazać. Blog już po samym adresie wskazuje, że ma on być głównie o portretach, dlatego trzymam się tej konwencji i pokażę moje pierwsze próby odnośnie odnawiania starych zdjęć - portretów.

Lubię bawić się w programach graficznych, lubię czasem coś zaprojektować, sprawia mi to dużo przyjemności... co prawda zdecydowanie nie tyle co sama fotografia, ale choćby i odjąć pół przyjemności z fotografowania i przenieść na grafikę wyjdzie, że jestem jej maniakiem :) Wracając do starych zdjęć, wybór padł najbliżej, czyli na zdjęcia dziadka i babci. Obejrzałem kilka starych ich zdjęć i zdecydowałem się edytować te, które najbardziej mi się podobają. Najpierw zacząłem od edycji zdjęcia dziadka. Pierwszym krokiem jaki zrobiłem było kadrowanie, proste usunięcie śladów czasu - zniszczeń, a później sedno sprawy, czyli nakładanie koloru. Dla każdej części fotografii kolor trzeba nałożyć z osobna. Zacząłem od twarzy, potem oczy, usta itd. Największy problem jest z oddaniem koloru skóry tak, żeby miała ona naturalny odcień, jednak jakoś sobie poradziłem. Drugi spory problem to włosy, gdyż trudno jest edytować ich kolor nie wpływając np. na tło. W przypadku dziadka przyznam szczerze, że średnio mi to wyszło, ale to dlatego, że robiłem to na szybko, chciałem tylko zobaczyć czy w ogóle potrafię coś takiego i... włosy całkiem pominąłem w edycji. Jak się okazało i tak myślę, że rezultaty tego nie są tragiczne. To samo zacząłem robić przy starym zdjęciu babci. Z tą różnicą, że po zobaczeniu efektów, wszelkich błędów i niedoróbek poprzedniej pracy wziąłem się za to porządnie. Poświęciłem nie 20 minut na przeróbki jak w przypadku pierwszej pracy, a już około godziny powoli i spokojnie dbając o każdy szczegół. Dzięki temu myślę, że efekt wart jest pracy, który w nią włożyłem. Postaram się aby z czasem malowanie starych zdjęć przynosiło mi coraz lepsze rezultaty.



piątek, 17 czerwca 2011

(Nie)pogodnie

Żadnych zleceń, blisko Świąt Wielkanocnych, więc mnóstwo wolnego czasu. Sezon fotograficzny się zaczynał, a ja nic, ani nie ruszałem ze zdjęciami, siedziałem w domu i marnowałem cenny czas, do tego jakoś fotograficznie "rozgrzać" się trzeba. Z tego powodu napisałem spontanicznie do koleżanki czy nie mógłbym jej porobić zdjęć... żadnego planu, miejsce wymyślone na szybko, do tego okazało się, że modelka - Paulina D. miała czas tylko w same południe, czyli o zgrozo najgorsza pora na plener ;) Trudno -pomyślałem, dam radę. Przygotowałem się w pełni, doczekałem następnego południa i wyruszyłem na zdjęcia.
Miejsce było lekką klapą, okazało się tym gorsze, że dookoła nie było praktycznie cienia... ale ponieważ Paulina zabrała ze sobą koleżankę Kingę, posłużyła mi jako asystentka. I po raz kolejny blenda! jak zwykle ratuje mnie przed niekorzystnym światłem. Użyłem jej jako osłony przed słońcem, dawała na tyle cienia, że śmiało mogłem portretować. Prezentuję trzy portrety, które wtedy zrobiłem :)

Autoportret

Niegdyś artyści, aby zachować swój wygląd "na pokolenia" malowali własne autoportrety, co prawda malować nie potrafię, a do artyzmu mi daleko, ale postanowiłem, że jednak spróbuję. Modela do tego szukać nie musiałem, problemów z poszukiwaniem odpowiedniej lokalizacji także nie było ;) Wystarczyło trochę czasu.
Zabrałem się do dzieła: rozłożenie studia, pomyślenie nad oświetleniem... i tu zrobiłem odwrotnie niż zawsze. Jako źródła światła użyłem zwykłej lampki biurkowej, aby dodać nieco romantycznego klimatu do zdjęć. Takie oświetlenie jest oczywiście za słabe, ale każda róża ma swoje kolce. Skorzystałem z wyższego ISO - 400 oraz czasów rzędu 1/25 sekundy przy przysłonie 2.8. Potrafię wytrzymać w bezruchu przez taką chwilkę, także nie było to dla mnie jakąś przeszkodą. Aparat na statyw, wężyk spustowy podpięty, usiąść przed aparatem i fotografować... ostatecznie wybór i przeróbka zdjęć. Spodobało mi się kilka z czego jedno prezentuję dziś w wiadomości.

Oldschool

Samochody z okrągłymi lampami na błotnikach, aparaty miechowe, tańczenie w stylu swing'owym, damy, a na nich ostry makijaż... to było to!
Po nasłuchaniu się dawnych hitów (bardzo dawnych) takich jak: In The Mood nieco wczułem się w klimacik dawnych lat. Z tego powodu razem z Darią postanowiliśmy przygotować coś w dawnym stylu.
Wszelkie rekwizyty do tego mieliśmy już w zanadrzu. Zarówno ubiór, cygaro jak i piórko w stylu dawnych wokalistek miała w zanadrzu Daria, zaś ja od siebie dodałem jeszcze stylowego Kodak'a Jiffy V.P. z 1935 roku. Dzięki temu rekwizytów nie musieliśmy długo szukać czy też specjalnie kupować. Co do modelki tu  szukania także nie było, gdyż odpowiednia modelka czekała na swoją rolę wśród znajomych Darii. Była to Agnieszka, która swoją urodą pasowała do stylu tamtejszych lat, a dzięki wizażowi jaki wyczarowała Daria, modelka wpasowała się jeszcze lepiej, ba! nawet sami poczuliśmy powiew starych czasów ;)
Zdjęcia odbyły się u mnie w mini studiu. Do tej sesji użyłem czarnego tła. Oświetlenie w studiu to tradycyjnie flash, tym razem dla zmiękczenia ostrego światła przepuszczony przez duży dyfuzor za jaki robiła mi blenda. Oto efekty naszej pracy:


 

wtorek, 14 czerwca 2011

Podsumowanie - rok 2010

Rok 2010 sporo dla mnie znaczył. Był początkiem pierwszych "porządnych" zdjęć ludzi jakie wykonałem i mimo że sesji nie było zbyt wiele, dużo się na nich nauczyłem. To one sprawiły, że zacząłem rozwijać się w tym kierunku, a fotografia stała się dla mnie nie tylko świetną zabawą, ale także pasją, pewnego rodzaju odskocznią od monotonnej rzeczywistości. Zmieniła się także moja percepcja na otaczających mnie ludzi, środowisko w którym żyję, miejsca, wspomnienia. Wszystko czuję, widzę bardziej dogłębnie niż kiedykolwiek. Dużo nauczyła mnie nie tylko praktyka, ale także czytanie wszelkich serwisów, książek, które pomogły mi w szerszym zakresie. W roku o którym piszę, zakupiłem ponadto główne elementy mojego codziennego fotograficznego wyposażenia, dzięki czemu teraz lepiej jestem w stanie zrealizować pomysły, wszelkiego rodzaju projekty i zamówienia, tym samym powodując nie tylko lepsze zadowolenie klientów, ale i samego siebie. To niesamowite uczucie kiedy fotografia udaje mi się dokładnie tak jak tego chciałem lub wręcz w sposób nieoczekiwany. Fotografii uczę się każdym nowym świtem i nie przestanę, bo wreszcie odkryłem to co lubię robić najbardziej.

Tym samym zbliżam się pomału do dnia dzisiejszego, uzupełnię jeszcze tylko kilka postów o wcześniejszych sesjach i wreszcie zacznę pisać na bieżąco, a wtedy będę mógł oddać wrażenia nie na zasadzie wspomnień, a bliskich w czasie wydarzeń.

Między kolejnymi sesjami o których pisałem we wszystkich wcześniejszych postach, wykonywałem zdjęcia przy okazji spotkań czy też zwykłych spacerów ze znajomymi lub kuzynami. Kilka z nich pokrótce opiszę i przedstawię w całej tej, tym razem długiej wiadomości. W takim razie zaczynam.

Na pierwszy rzut daję fotografie, które przedstawiają moich kuzynów. Zdjęcia te tradycyjnie wykonywałem tylko i wyłącznie przy pomocy światła zastanego - dziennego gdyż uwielbiam jego naturalność, w zasadzie nawet nie muszę tego pisać, po prostu jeżeli zdjęcia wykonuję w dzień zazwyczaj nie używam światła błyskowego, w przyszłości będzie ono z pewnością odgrywało ważną rolę, ale na tym etapie, przydaje się jedynie do doświetlenia cieni czy też jako podstawowe światło gdy brakuje dziennego. Kuzyni na sesji pozowali świetnie - jakby byli do tego urodzeni, dlatego z pewnością nie była to moja ostatnia ich sesja i w tym roku jakaś jeszcze będzie :) Mam już nawet miejsce co do tego :)


Szczerość

Uwielbiam tę fotogeniczność dzieci, zawsze są szczere, nigdy nie udają, nie pozują, nie znają różnicy między złem a dobrem przez co nie muszą udawać kim są, a kim nie są, bo zawsze są sobą. Dzięki temu charakter, humor dziecka można odczytać już po oczach czy nawet mimice z taką pewnością jak osoby dorosłej, jaką znamy już od dawna, lecz bez słów "wszystko dobrze?".
Dzieci... mało jest osób, które je nie lubi, jeżeli takie są ich postawa zmienia się z czasem, na to zawsze przychodzi pora. Po to jesteśmy, by być dla kimś wzorem. Zwłaszcza gdy jest to małe, kochane dziecko. Tak też niedawno rodzina przywitała nową osobę jaką jest Lena - córka Żanety, mojej siostry. Dzięki temu rośnie mała modelka, która do aparatu wuja Chrzestnego (musiałem się pochwalić) będzie przyzwyczajona niemalże od urodzenia ;) Z chwilą kiedy piszę tego posta ma już Ona pół roku, niedługo zacznie siedzieć, a wtedy przyjdzie kolej na sesje w moim małym studiu.
Tymczasem zachęcam do obejrzenia zdjęć, które zrobiłem Jej (i nie tylko) w międzyczasie.


niedziela, 12 czerwca 2011

Wszystko gotowe

Dzień po sesji z Magdą przyniósł mnóstwo nowych zdjęć. W porównaniu do poprzedniej sesji, mieliśmy już przygotowane miejsce. I nie było to byle jakie miejsce, ale pub gejowski. Nie, nie pomyliłem się... Znajomy stylistki miał interes w tym, a w zamian za zdjęcia lokalu zgodził się udostępnić nam całe górne, nieczynne wtedy piętro. Było to piętro służące imprezom - tańczeniu, dzięki czemu mieliśmy dostęp do oświetlenia skupiającego się w jednym miejscu, a także do licznych rekwizytów. Na sesji praktycznie nie korzystałem z oświetlenia błyskowego, a jedynie ciągłego, które było na wyposażeniu pubu. Dzięki temu efekty jakie daje dane światło mogłem widzieć nieustannie, co umożliwiło mi lepsze wykorzystanie go. Wizaż przygotowała Daria W. z którą nawiązałem stałą współpracę, a stylistka Milena na trzy różne sposoby ucharakteryzowała wygląd modelki, którą tym razem była Karina. Okazało się, że ta niepozornie wyglądająca dziewczyna genialnie nadaje się do tego typu sesji, do tego świetnie pozuje, przez co byłem bardzo zaskoczony/zadowolony z efektów współpracy z Nią. Martwiło mnie jedynie miejsce w jakim jestem, dziewczyny mogły czuć się pewnie, ja nie bardzo :) dobrze, że byliśmy na piętrze na którym nikogo prócz nas nie było, gdyż nic i nikt nam nie przeszkadzał. Pozwoliło to lepiej skupić się na samych zdjęciach. Z efektów sesji jestem bardzo zadowolony, dlatego że nie często udaje mi się znaleźć w tak ciekawym miejscu. Zachęcam do obejrzenia zdjęć.


Nowa era

Czas leciał i zanim się spostrzegłem dzięki uprzejmości Sabiny udało mi się poznać Darię W. - zdolną wizażystkę, studentkę Warszawskiej Szkoły Charakteryzacji Filmowej. Również i Ona pociągła za sobą kolejną osobę - Milenę, pasjonatkę mody i wszelkiego rodzaju stylizacji, która zgodziła się użyczać ubiorów do naszych sesji. Spotkaliśmy się wszyscy w kawiarence, aby ustalić plany na najbliższe dwie sesje w weekend, które wkrótce wykorzystaliśmy.
Pierwszym owocem naszej współpracy była sesja Magdy, która odbyła się w Sosnowcu. Miejsca nie mieliśmy, wiedzieliśmy tylko, że gdzieś w Sosnowcu, jednak udało się tym razem obyć bez dokładnych poszukiwań, bo temat sesji był dość szeroki - vintage, a więc nie potrzebowaliśmy do tego jakiegoś szczególnego miejsca. Po ubraniu i pomalowaniu modelki przyszła kolej na mnie. Był już listopad, szybko się ciemniło, więc trzeba było wykorzystać czas jak najlepiej i tak też nie zrzędziliśmy co do miejsca tylko zabraliśmy się za zdjęcia. Początkowo gdy było całkiem jasno mogliśmy pozwolić sobie na więcej. Z czasem jednak mała ilość światła wymusiła korzystanie z lampy błyskowej, którą dodatkowo wspomagałem blendą. Mimo tego właśnie z tych zdjęć byłem bardziej zadowolony, dlatego pokażę je jako pierwsze.


piątek, 10 czerwca 2011

Katowice z innej perspektywy

W czasie oglądania profili na maxmodels znalazłem dziewczynę imieniem Sabina, która wtedy jeszcze chodziła do mnie do szkoły. W opisie miała "chcę czegoś delikatnego", szybko to wykorzystałem, bo lubię tego typu sesje i tak też krótko po tym odbyła się nasza sesja.
Wybór padł po raz kolejny (i to z rzędu) na Katowice, tylko, że tym razem sceneria zmieniła się o 180 stopni. Zamiast zatłoczonego miasta, budynków itd. zdjęcia zrobiliśmy nad jeziorem, a właściwie trzema jeziorami - "Trzy Stawy". Jest to dokładnie to samo miejsce gdzie sesje robiłem Paulinie. Lubię je z tego względu, że można delikatność pokazać tam na wiele sposobów, na co pozwala różnorodność scenerii. Wszędzie zielono i niebiesko, tu mostek nad wodą, tu trybuna, gdzieniegdzie ławki, a w oddali psujące klimat miasto. Oczywiście wszystko zależy od kadru i nie jest go wcale trudno unikać, także miejsce polecam. Sabina okazała się być dobra jak na początkującą modelkę dzięki czemu współpraca szła bardzo dobrze, a dzięki ciągłym rozmowom i przyjaznej atmosferze sesja udała się bardzo dobrze. W takim razie kończę nawijanie i przedstawiam efekty swoich prac.


czwartek, 9 czerwca 2011

Krótko i na temat

Kolejny tydzień przyniósł kolejną sesję, również w Katowicach. Tym razem pod strzechy (chyba raczej nie powinienem stosować tego określenia do ludzi) trafiła Magda B. Łukasz przygotował ją pod względem wizażu. Sesja trwała dość krótko i tylko w samym centrum, jednak wszystko poszło bardzo sprawnie i wyrobiłem z kilkoma ciekawymi kadrami. Na dziś w sumie tylko tyle opisu - i tak krótko miałem opisywać te pierwsze notatki, ale jednak myślę, że aż tak źle nie jest :)




poniedziałek, 6 czerwca 2011

I pomału ruszyłem...

I pomału ruszyłem... to właśnie po sesji Pauliny założyłem konto na portalu www.maxmodels.pl, (odrobina kryptoreklamy nie zaszkodzi ^^), dzięki temu zaczęły się pierwsze sesje. Co prawda, nie były one tak częste jak liczyłem, ale w końcu nadchodziły już chłodniejsze dni, a więc i sezon fotograficzny pomału się kończył.
Sesja, którą właśnie przedstawię była dla mnie sporym skokiem do przodu, sporym postępem, dlatego że wtedy po raz pierwszy do sesji modelkę przygotowywał dla mnie wizażysta Łukasz. Do tego modelką nie była żadna koleżanka, ani nawet zwykła dziewczyna chcąca zdjęć, a Daria K. z agencji Aquarius, która notabene miała dość spore osiągnięcia, mianowicie była I-vice Miss Foto 2010, a także finalistką Wyborów Miss Polonia Opolszczyzny 2008. Opolszczyzny? no właśnie i tu też kolejny fakt, który mnie zaskoczył. Modelka specjalnie przyjechała z Opola, znajdującego się prawie 2 godziny drogi stąd, bym zrobił jej zdjęcia? Brzmiało to wręcz niemożliwie. Bałem się, że atmosfera na sesji nie będzie zbyt fajna przez typowe stereotypy modelek, o których słyszałem, ale tu okazało się całkiem inaczej i dzięki przyjaznej atmosferze dobrze się czułem fotografując, co znacznie wpłynęło na rezultaty :)
Jakby tego było mało, to była także pierwsza sesja do której użyłem blendy, aby dodatkowo doświetlić twarz modelki. Pogoda dopisała, gdyż uwielbiam portretować w pochmurne dni. Właśnie wtedy światło jest bardzo miękkie i delikatnie "otula" twarz modelki, dzięki czemu na fotografiach nie ma ostrych cieni. Używając srebrnej blendy efekt ten był jeszcze lepszy, tak więc każdemu początkującemu fotografowi polecam jej kupno.
Początkowo zdjęcia odbywały się w samym centrum Katowic, przy bardzo urokliwym, starym autobusie.