piątek, 30 grudnia 2011

Podsumowanie - rok 2011



Zaczyna się dziać. Rok 2011 staje się poważnym krokiem do przodu. Zakładam bloga, zaczynam coraz więcej wychodzić na sesje by doskonalić swoje umiejętności, zbierać doświadczenie i dostawać pierwsze telefony od klientów. Oprócz licznych zdjęć martwej natury, na zdjęciach wreszcie pojawia się coraz więcej ludzi, zaczynam współpracę z większą ilością osób, ludzie zaczynają mnie kojarzyć. Pomału spełniają się moje marzenia, a świat widzę lepszymi oczami niż kiedykolwiek. Wiadomość ta, jest przedstawieniem w skrócie tego co się działo - oczywiście nie są to wszystkie moje sesje i nie ma tu zdjęć, które nie przedstawiają ludzi, gdyż do tego mam inne serwisy :) Są tu za to zdjęcia, których nie publikowałem do tej pory, gdyż miałem lepsze, a podobne moim zdaniem, czasem zaś zwyczajnie musiałem sporo ograniczyć ich ilość przez co dużo nie trafiło na bloga, by przyjemniej przeglądało się posty. Zapraszam wszystkich do podsumowania :)

Pierwszy kwartał roku zaowocował głównie sesjami studyjnymi. Wykonałem zdjęcia w starym stylu do tematu "Oldschool", a także zdjęcia Tomaszowi, które prezentowałem w podsumowaniu tamtego roku.
Oprócz zdjęć prezentowanych w wiadomościach, fotografowałem np. chrzest małej Lenki, której jestem chrzestnym (nie pytajcie mnie jak to zrobiłem ;) ). Uznałem także, że przydałoby się zrobić sobie samemu jakieś zdjęcia na portale społecznościowe, tak też wykonałem swój autoportret.

Agnieszka - sesja "Oldschool" 

sobota, 10 grudnia 2011

W pogoni za szczęściem

Dawno nie było tu małej Lenki... no nie licząc Jej krótkiego i dosłownego wkroczenia na zdjęcia w "Z miłości do uczuć" oraz w "Początek nowego życia". Pora to nadrobić :) 
Od czasu kiedy pół roku temu poświęciłem Jej wiadomość o tytule "Szczerość" (ale tu linków) wiele się zmieniło. Lenka urosła, a na blogu nie pojawiły się żadne Jej nowe zdjęcia, mimo że mam ich sporą ilość. Nadszedł czas, aby pokazać Ją starszą zanim znowu podrośnie :) Część zdjęć została wykonana na ślubie, do którego linki dałem wyżej, inna część powstała przy okazji różnych moich odwiedzin u siostry, niektóre fotografie powstały zaś u mnie w mini studiu. Jak już kiedyś pisałem, niesamowite w dzieciach jest to, że nigdy nie pozują i zawsze wychodzą naturalnie. Z tego powodu fotografowanie dzieci jest niesamowitym wrażeniem, a goniąc za nimi po podłodze i próbując patrzeć ich oczyma, można poczuć jak wielki był świat kiedy sami byliśmy takimi szkrabami :)
Tym krótkim wstępem zapraszam do obejrzenia Leny - córki Żanety i Krzysztofa, która ma już obecnie roczek. 



wtorek, 22 listopada 2011

Z miłości do uczuć

Był już reportaż ślubny, także teraz pora na sesję plenerową Żanety i Krzysztofa.


Fotografowanie na ślubie, a fotografowanie pary młodej w plenerze to dwie całkiem oddzielne półki. W obu tych przypadkach ważna jest chwila - uchwycenie emocji, uczuć - pokazanie miłości. Mimo tego podobieństwa już niemal nic nie jest takie samo. Pierwszorzędną sprawą jest to, że Para Młoda nie czuje już tego stresu, presji wydarzeń, chwil, pozostaje w Nich tylko szczęście i radość ze świeżo zawartego związku małżeńskiego. Na zdjęciach ludzie wychodzą przez to bardziej luźno, pokazują się od tej piękniejszej, bardziej naturalnej strony. Dla mnie zaś, sesja plenerowa jest o tyle prostsza, gdyż mogę wpływać na to co widzę - dbać o światło, a więc odpada reporterskie "gonienie" za wydarzeniami, za to pozostaje spokojne decydowanie o tym jak pokazać na zdjęciach szczęście, a takie piękne chwile prędzej czy później same się pojawiają.

Parę Młodą poznaliśmy przy okazji poprzedniego postu "Początek nowego życia". Miejscem za to tym razem jest Pszczyna. Niemal każdy tam był, każdy zna ten piękny zamek (swoją drogą chciałoby się rzec pałac, ale w tym przypadku budynek ten zrywa z klasyczną definicją pałacu) jak i piękny park rozciągający się tuż za nim. Mnóstwo mostków, stawów sprawia, że Park Pszczyński jest idealnym miejscem na spędzanie wolnego czasu. Z tego powodu kiedy planuje się tam sesję plenerową trzeba bardzo pilnie zważać na turystów, bo pojawiają się niemal wszędzie i trzeba trafić z ujęciem w taki moment, by nikt przypadkowy nie znalazł się w kadrze. Rekompensuje to jednak uroda parku.


Sesja nie trwała długo - 2 godziny spacerowania w spokojnym tempie sprawiły, że ten dzień zapisał się w pamięci pary nie tylko jako sesja, ale i przygoda, gdyż na tego typu zdjęciach staram się by Młodzi nie ustawiali się na sztywno według tego jak mi pasuje, tylko by pokazali w sobie jak najwięcej życia i szczęścia. Było bieganie, skakanie, multum pocałunków i czułości, a przy tym, cały czas dopisywała nam piękna pogoda :)


wtorek, 25 października 2011

Początek nowego życia

Jeszcze kilka lat temu, kiedy pasja do fotografii dopiero raczkowała u mnie w postaci prostych sesji zdjęciowych wykonywanych... telefonem komórkowym, nie spodziewałbym się tego, że napiszę taką wiadomość. Nie spodziewałbym się, że będę fotografować na ślubie własnej siostry. Jednak czas odkrywa wszystko i pokazał, że to co dopiero raczkowało może stać się czymś poważniejszym.

Z racji iż był to ślub w rodzinie miałem okazję być na nim od początku, aż do samego końca, kiedy wracałem razem z gośćmi weselnymi. Tak dużo czasu umożliwiło mi zarejestrowanie każdego istotnego momentu w tak ważnym dniu. Dzięki temu powstało mnóstwo zdjęć z których tak naprawdę trudno jest wybrać coś konkretnego, a przykłady tu zawarte są zaledwie zalążkiem tego co się działo. Mimo to post i tak zawiera w sobie najwięcej zdjęć z jak dotąd przeze mnie przedstawionych, jest ich aż 25 także myślę, że pokazałem choć urywkami to jak ważny był to dzień dla pary młodej - Żanety i Krzysztofa.

Chyba nikomu nie muszę tłumaczyć, że ślub jest czymś wyjątkowym. To najważniejszy dzień w życiu chrześcijanina, moment kiedy dwie osoby łączą się na zawsze. Dlatego i zdjęcia powinny jak najlepiej przedstawiać ten dzień - same przez siebie wyrażać zarówno uczucia, jak i ogół wydarzeń. Ten rodzaj reportażu umożliwia wiele do pokazania: od prostych detali aż po łzy wzruszenia. Mimo, iż pozornie wiadomo jak bardzo ważne jest zarejestrowanie tych chwil, to przedstawię przykład tego, że jednak jest to ważniejsze niż się wydaje :)
Otóż będąc jeszcze na kursie fotografii ślubnej w Kurii Diecezji Sosnowieckiej, gdzie wyrabiałem zezwolenie do fotografowania w kościele, ksiądz prowadzący kurs opowiedział prostą, aczkolwiek sporo obrazującą historię. Historię o małżeństwie, które po wielu latach rozstało się ze sobą, zamieszkało osobno - w całkowitej separacji. Pewnego dnia, koleżanka obu małżonków postanowiła, że spróbuje tę parę ponownie zbliżyć. Dziewczyna zaprosiła do siebie obie osoby tak, że nie wiedziały o tym, że spotkają się ze sobą. Po dłuższej chwili namowy posadziła ich na jednej kanapie, przed którą stał telewizor. Koleżanka puściła w nim film wraz ze zdjęciami z ich ślubu. Film leciał, a na kanapie robiło się jakby ciaśniej - odległość między małżonkami zmniejszała się i zmniejszała... multum uczuć, które przedstawiało nagranie pokazało jak wiele razem przeżyli, jak ważny był dla nich ten jeden dzień. ponownie zbliżając ich do siebie. Właśnie tak fotografowie, kamerzyści ślubni powinni pokazać te ważne chwile, tak aby para miała niesamowitą pamiątkę do końca życia. Każde takie zlecenie jest dla mnie czymś wyjątkowym. Widzę i rejestruję takie chwile w życiu człowieka, które pozostaną w jego pamięci na zawsze. Z tego powodu fotografia ślubna jest tym co fascynuje mnie najbardziej.


Tradycyjnie zaczęło się od przygotowań - czasu pośpiechu, a więc i stresu pary młodej - zadawania sobie pytań czy wszystko wypali, a to wszystko po to by było kiedyś miłym wspomnieniem.


piątek, 23 września 2011

Sen - spadanie


Czy Wam też zdarzyło się mieć sen, w którym spadacie w dół, po czym budzicie się zrywnie z szybkim biciem serca?


"Porażenie przysenne (paraliż senny, paraliż przysenny) – stan występujący podczas zasypiania lub rzadziej podczas przejścia ze snu do czuwania, objawiający się porażeniem mięśni (katapleksja) przy jednoczesnym zachowaniu pełnej świadomości. Osoba doświadczająca paraliżu przysennego ma wrażenie ogarniającej niemocy, nie jest w stanie wykonać żadnych ruchów, mówić ani otworzyć oczu. Zjawisku temu towarzyszą zazwyczaj bardzo nieprzyjemne doznania psychiczne, takie jak wrażenie ogłuszającego dudnienia lub dzwonienia w uszach, bezwładnego spadania, wykręcania ciała, przygniecenia klatki piersiowej lub kończyn. Prawie zawsze towarzyszy mu przyśpieszony rytm serca oraz uczucie strachu."

Źródło: Wikipedia.




Rzadko się tego podejmuję, jednak tym razem miałem zamiar zrobić zamiast sesji, projekt tyczący się pewnego problemu. Czy Wam też zdarzył się taki sen? Ile razy? W moim życiu nie zdarzyło się to często, jednak do tej pory pamiętam jak bardzo nieprzyjemne było to uczucie. Jednak zmotywowało mnie ono do tego, aby spróbować podjąć się pokazania tego na zdjęciu. Czy mi się udało? To pozostawiam do Waszej odpowiedzi.

środa, 14 września 2011

Drogą Robin Hood'a

Przez tytuł nie mam na myśli okradania bogatych i dawania biednym (choć jakby tak spojrzeć na dzisiejszych polityków to sytuacja byłaby odwrotna), myślę raczej o tym, że przyszła pora na sesję w starym stylu. Jak na to, co do tej pory zdziałałem to nawet bardzo, bardzo starym... 

Zdjęciami przybliżę Wam XIV w. kiedy to Będzin znajdował się dokładnie na granicy Korony Polskiej, a Czeskiej, a Czarna Przemsza płynąca nieopodal zamku wyznaczała tę granicę. Symbol Będzina - zamek zachował się do dnia dzisiejszego (choć nie całkiem kompletny - brakuje dolnego zamku) stając się w tej wiadomości lokacją mojej sesji. W pierwszej kolejności zdjęcia zacząłem robić w miejscu gdzie były drzewa znajdujące się zaraz pod murami zamku, by później przenieść się na opuszczony cmentarz żydowski u podnóża zamku. Modelem na sesji był Mariusz należący do Bractwa Rycerskiego Zamku Będzin, który przyodział strój ówczesnego łucznika angielskiego. Na taki strój w tamtych latach mogli sobie pozwolić jedynie zamożniejsi mieszczanie. Wracając do modela, rzecz jasna nie będę tu opisywać nic o oczach itd. bo z pewnością dziwnie by to wyglądało :D niemniej jednak powiem, że ów Mariusz w zanadrzu posiada łuk strzelecki stylizowany na tamte lata, który posłużył nam świetnie jako rekwizyt, upodobniając postać do angielskiego Robin Hood'a. Oprócz tego model miał przy sobie miecz, jednak już własnością Bractwa. Z Mariuszem współpracowało się świetnie z racji stosunków koleżeńskich (przy okazji dowiedziałem się sporo o zamku, dzięki!), a ponieważ lubię te klimaty z pewnością zobaczycie jeszcze kiedyś zdjęcia tego typu :)





sobota, 3 września 2011

Tonąc

Czasami mam ochotę zrobić coś innego, czego zwykle nie robię, by nauczyć się czegoś czego jeszcze nie robiłem i w przyszłości móc to lepiej robić. Wtedy tego próbuję. (Tak, jest już późno kiedy to piszę :) )
Tym razem przyszła pora by spróbować nie tylko pokazać osobę, ale bardziej pokazać na zdjęciach uczucia, pewien dramatyzm.


Do takich kroków nakłoniła mnie modelka słowami "chciałabym czegoś w wodzie" - kiedy spodobał się Jej mój pomysł spróbowaliśmy. Szczerze mówiąc nawet nie spodziewałem się, że będzie chciała aż w takim stopniu wchodzić do wody w ubraniu, ale w sumie miejsce i tak było kąpieliskiem.
O ile ostatnim razem to ja pokazywałem modelce lokacje, której nie znała, tu sytuacja się odwróciła. Miejscem w który odbyły się zdjęcia była tzw. dolina Żabnik znajdująca się w Jaworznickiej dzielnicy Ciężkowice. Sercem Żabnika jest jezioro położone w środku lasu, które latem zachęca wielu do kąpania się. Zafascynowany tym pomyślałem... woda? w samym środku lasu? oho... to komary będą mieć z nas ucztę, ale okazało się, że komarów jest bardzo mało (może najadły się już plażowiczami hihi ). W każdym bądź razie malowniczość jaką oferuje Żabnik, trudno spotkać w tak nudnym miejscu jak las.


Paulina J. która zagościła na moich zdjęciach, mimo tego iż ma konto na maxmodels zdecydowanie bardziej fotografuje niż zajmuje się modelingiem. Z tego powodu było to dla Niej nowe wyzwanie - stać po drugiej stronie obiektywu. Sprostała mu bardzo dobrze - do tak klimatycznych zdjęć wpasowała się idealnie. Moim zdaniem do zdjęć w wodzie nie mogło zabraknąć makijażu... dziwne? tak - chcieliśmy aby na zdjęciach rozpłynął się on całkowicie, podkreślając tak samo jak ubranie przypadkowość znalezienia się w wodzie.


Zacząłem niewinnie - wpierw obejrzeliśmy dokładnie jezioro dookoła, zaplanowałem, które lokacje nadają się dobrze do tych zdjęć. Tak też po chwili standardowo zrobiłem pierwsze portrety, zapoznałem się ze światłem,  twarzą modelki i póki ubiór Pauliny był jeszcze suchy robiliśmy zdjęcia "lądowe". Kiedy uznałem, że pora na najważniejsze zabraliśmy się do roboty :) Paulina aklimatyzowała się z wodą, za ten czas ja myślałem nad ujęciami. Po chwili wszystko już było gotowe, a zdjęcia odbyły się sprawnie. Efekt? Sami zobaczcie :)

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Walka ze słońcem

Deszcz... ciągle tylko ten deszcz, raczej mało znajdzie się osób, które były zadowolone, że niemalże cały lipiec w tym roku padało (może nawet nikt się nie znajdzie?). Wszak kto wziął urlop w lipcu, a nie na końcu sierpnia musi teraz zgrzytać zębami :D Niestety wakacje się kończą. Dla wielu jest to okres bólu, rozpaczy i innych negatywnych uczuć, chociaż pogoda na tę końcówkę wreszcie sprzyja, prawdopodobnie po to, żeby większość młodzieży nie popadała w depresję przed końcem wolnego :) Tak też do zdjęć wreszcie mogę korzystać w pełni z takiego oświetlenia jakie daje mi słońce - zdradliwego, uwypuklającego wszystkie niedoskonałości twarzy, (...), postarzającego itd., itd. Z tego powodu staram się unikać mocnego słońca, zwłaszcza w godzinach południowych czy też wczesno-popołudniowych. Nie zawsze jednak się da. Sesja odbyła się kiedy słońce było niestety jeszcze zbyt wysoko... no ale i na to znajdzie się jakaś rada. :)


W ferworze walki ze słońcem zacząłem od spróbowania czy rzeczywiście diabeł tak straszny jak go malują no i w rzeczy samej :) Szybko zrezygnowałem z tego pomysłu  i poszukiwałem po okolicach miejsc, które kadrowo nadawałyby się idealnie, a jednocześnie znajdowałyby się w cieniu. Niemało było z tym problemów jednak znalazło się kilka takich miejsc. Ogólnie cała sesja odbyła się w Jaworznie nad jeziorem "nurków" - Orce. Nazywane jest tak z tego powodu, że jak sama nazwa wskazuje służy do ćwiczeń nurkowania. Na jego dnie zatopione są koparki i inne atrakcje aby urozmaicić podwodne życie. By dostać się w to miejsce, a właściwie nawet troszkę dalej, bo na drugie jezioro, trzeba było przejść kawałek. Za to dla takich widoków warto. Zdjęcia odbyły się nie nad samym jeziorem, a na szczycie klifów, które otaczają je dookoła. Wygląda to niesamowicie, więc kto nie był niech żałuje. Modelka o imieniu Nikola (którą gdzie tym razem znalazłem? na popularnym serwisie społecznościowym face... no) okazała się osobą, która nie wiedziała, że mamy coś tak pięknego w Jaworznie - co dla mnie było miłym zaskoczeniem, bo uwielbiam pokazywać ciekawe miejscówki :) aby dopełnić ładnego zarówno miejsca jak i modelki, ubraniem była tu niebieska suknia. Dzięki temu połączeniu po raz kolejny miałem możliwość pokazać kobiecą delikatność. Mógłbym ciągle zajmować się tego typu sesjami, gdyż pokazywanie tej delikatności na swoich fotografiach jest czymś co sprawia mi ogromną przyjemność. Zastanawiam mnie tylko jedno... czemu dziewczyny nie chodzą już za bardzo w takich sukienkach lub sukniach... czasem chciałbym urodzić się w czasach kiedy było to czymś normalnym, choć z drugiej strony... normalność tego ubioru powodowałaby, że aż tak nie zachwycałbym się nim :)



piątek, 19 sierpnia 2011

Chrzest

Ci, którzy mnie znają lub czytają bloga regularnie wiedzą, że jestem chrzestnym małej Lenki :) Kiedy uczestniczyłem w obrzędzie nie mogłem niestety robić zdjęć Lence jak i samemu sobie (swoją drogą ciekawie by to wyglądało), za to robił je ktoś inny. Fotografia jednak pozwala mi stanąć po drugiej stronie i zarejestrować początek życia chrześcijańskiego danej osoby. Cieszy mnie świadomość, że kiedyś moje fotografie będzie oglądać ta osoba patrząc jak wyglądała jak była malutka, jak w Jej przypadku wyglądała cała uroczystość. Osobą, której święto prezentuję jest mała Karolinka z Będzina.



W sumie podczas całej uroczystości zrobiłem 90 fotografii, wszystkie poddałem obróbce i dostarczyłem :) Prezentuję kilka tych, które lubię najbardziej :)


poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Zespołem

Pamiętam jak kiedyś zestresowany jechałem na pierwszą sesję, w której udział brał wizażysta - czym to nie było dla mnie... z czasem jednak człowiek przyzwyczaja się do takich rzeczy i teraz bardzo lubię gdy tyle zależy ode mnie. Każdy wkłada dużo czasu w swoją pracę, stara się jak może, by potem ostateczny efekt ich pracy zależał ode mnie. Traktuję to niczym zaszczyt, gdy wiem, że jeżeli "zmaram" to cała ich praca idzie na marne. To podnosi chęć do jeszcze większych starań.


Sesja o której dziś piszę odbyła się całą grupą. Najpierw zaczęło się od poszukiwania przeze mnie projektanta ciuchów, który w swoim zanadrzu posiadałby jakieś suknie. Tak złożyło się, że znalazłem osobę z Sosnowca, która może wykonać dla mnie takie projekty, a co lepsze współpracuje na stałe z agencyjną modelką. Oczywiście w zespole nie mogło zabraknąć Darii, która jak się okazało - współpracowała już wcześniej z modelką. Tak też ekipa przedstawiała się następująco:

- fotograf: Rafał Miętka (tak to ja :D)
- modelka: Angela Wicher
- wizażystka: Daria Wrzesień
- projektant: Adrian Kurowski
- asystentka: pojawiła się gościnnie Agnieszka, którą być może pamiętacie z naszej sesji "Oldschool"
Suknie, które przygotował Adrian pasowały do czegoś eleganckiego, stąd decyzja, aby zdjęcia odbyły się na zewnątrz pałacu Schöna w Sosnowcu, obecnie używanego jako muzeum. Niestety zdjęcia wewnątrz obarczone byłyby bardzo wysokimi kosztami, więc z racji sesji niekomercyjnej odbyły się na zewnątrz. Za to jakim zewnątrz... pałac jest bardzo zadbany, prezentuję się świetnie. Planując kadry oglądałem go tylko na zdjęciach, a w rzeczywistości okazało się, że wygląda jeszcze lepiej. 
Daria przygotowała modelkę znacznie wcześniej przed naszym przyjazdem (mnie i Adriana), więc kiedy dotarliśmy na miejsce modelka przebrała się w kreacje i mogliśmy natychmiast zacząć. Modelka miała bardzo mało czasu z racji wyjazdu, stąd wszystko starałem się zrobić bardzo szybko... Sesja w pierwszej kreacji odbyła się w ciągu 30 minut, a w drugiej? Rekordowe 7 minut ;) Nie wierzyłem, że nawet w tak krótkim czasie jestem w stanie coś podziałać. Wszystko poszło zgodnie z planem, tak więc zapraszam do obejrzenia efektów naszej pracy.

czwartek, 11 sierpnia 2011

Improwizacja

We wcześniejszym poście pisałem, że z powodu pogody siadło mi większość pomysłów na zdjęcia i musiałem improwizować... Tym razem improwizacja nie była wymuszona, a celowo postanowiłem jej dokonać. Tak też (dla odmiany na maxmodels) znalazłem początkującą modelkę z Będzina, więc postanowiłem dać Jej szansę. Wiedziałem jaki ubiór chciałbym widzieć na Dominice - bo tak na imię ma ta dziewczyna, ale na tym wszystkim kończyła się moja wiedza. Będzina nie znam, kojarzę go tylko z jednego miejsca jakim jest zamek.


Gdy dotarłem do celu spotkałem się z Dominiką i poszliśmy w stronę centrum, żeby zobaczyć czy jest tam jakieś miejsce warte uwagi. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało dość podobnie... stare kamieniczki, niektóre odnowione, niektóre w takim stanie, że wręcz się sypią. Szukałem czegoś wyjątkowego i tak też skończyło się na tym, że... postąpiłem odwrotnie. Wykorzystałem miejsca bardzo typowe przez co zdjęcia były robione m.in. przy wózkach z biedronki, w budce telefonicznej, a kończąc na remontowanym akurat dworcu kolejowym z którego pochodzi zdjęcie rozpoczynające ten artykuł. Swoją drogą dowiedziałem się, że po godzinie 20:00 centrum Będzina jest bardzo niebezpiecznym miejscem i mało ludzi przechadza się tamtejszymi alejkami. Słuchając tego nasunęły mi się skojarzenia z horrorem o tytule "Silent Hill" gdzie po określonej godzinie zaczynały wyć alarmy, a miasto zaczęło ogarniać zło. No dobra, ale wróćmy do rzeczywistości...


Wszystko jak zawsze, na początku zaczynam od najprostszego portretu jaki tylko mogę zrobić, po to by pomału zaznajamiać się z twarzą modelki... najbardziej spodobały mi się Jej usta, są naprawdę ładne, wyjątkowe. Trzeba było kadrować tak, żeby za każdym razem było je dobrze widać. Tym sposobem obierałem właściwy kurs. Jednak na tej sesji najlepsze zdjęcia, najlepsze pomysły zaczęły pojawiać się na końcu. Widziałem coraz więcej, czułem Będzin coraz lepiej. Pogoda wreszcie była po mojej stronie, słońce ładnie świeciło, dawało bardzo ładne cienie, które też starałem się wykorzystać. Najgenialniejszym miejscem okazał się dworzec PKP. Na dworcach widziałem już tyle zdjęć, że ktoś musi się nieźle nastarać, żebym chciał obejrzeć jego zdjęcia słysząc, że robił je właśnie na dworcu. Tu jednak nawet nie musiałem wejść daleko, żeby odkryć piękne miejsce. Dookoła wszystko było remontowane i przez to zastawione, a do wnętrza dworca docierało dość mało światła przez brudne szyby. Szybko jednak znalazłem miejsce, gdzie światło padało w dość rzadko spotykany sposób, mianowicie dając światło kierunkowe, które uwielbiam. Coś pięknego. Przy okazji później brudne szyby przydały się do wykonania kilku innych fotografii. Improwizacja jaką popełniłem na tych zdjęciach daje do myślenia dość sporo. Dobrze, że nie zawsze rozplanowuję wszystkie pomysły. Jak tym razem sobie poradziłem? Standardowo zapraszam do obejrzenia moich fotografii.

piątek, 5 sierpnia 2011

Krótka bajka

Dzisiaj trochę baśniowego tematu, deszczu, który tym razem przeszkodził, obróbki i cierpliwości.


Ponad rok temu udało mi się kupić sukienkę w bardzo baśniowym klimacie, "uwiodła" mnie swoją odmiennością i tym, że jeżeli modelka miałaby ubrać to do sesji w mieście to musiałaby liczyć się z dziwnym uśmiechem ludzi. Żeby dziewczyny nie katować sesja odbyła się w miejscu nieco rzadziej odwiedzanym przez ludzi. Miejsce to różniło się przede wszystkim odległością od innych obiektów, gdzie dobieram sesję. Tym razem nie musieliśmy nigdzie dojeżdżać z modelką, bo zdjęcia odbyły się 3 km od mojego miejsca zamieszkania, a w przypadku modelki na tym samym osiedlu w którym mieszka. Wszystko dlatego, że w tym miejscu znajduje się dość już zniszczony amfiteatr o charakterystycznych białych ławkach, gdzie robiłem już kiedyś zdjęcia. Amfiteatr ten osadzony jest w parku, więc przy okazji mogłem spróbować zrobić coś w klimacie leśnym co widać na fotografii otwierającej ten artykuł.

Modelką była Aneta - kolejna dziewczyna, którą znalazłem na face... no dobra, popularnym portalu społecznościowym (jak dowiedziałem się z moich źródeł będzie lepiej używać takiego określenia, żeby po raz kolejny nie robić kryptoreklamy, a przy okazji macie więcej do czytania). Jej bardzo delikatne rysy twarzy i duże oczy moim zdaniem nadawały się do takiego klimatu doskonale, więc trudno byłoby Ją pominąć w szukaniu. Jak już pisałem mieszka niemal na miejscu, więc trafiłem idealnie.

Wychodzę z domu, pogoda zapowiada się statecznie, przeszedłem może z 300 metrów, a tu deszcz. Parasol miałem, ale nie martwiłem się tym, że mnie zmoczy - z cukru nie jestem, a sprzęt schowany... gorsze było to, że większość moich planów przez tak krótki, aczkolwiek wyrazisty deszcz poległo. Może kiedyś jeszcze do nich wrócę, a tym czasem musiałem improwizować.




Problemem był tu także zniszczony amfiteatr... kiedy go pamiętałem nie był tak bardzo zniszczony jak teraz. Graffiti, które zostało tu dodane całkowicie psuje klimat tego miejsca... swoją drogą po co ktoś wysila się, żeby robić takie napisy? Tego chyba nigdy nie zrozumiem. Po co niszczyć tak ładne miejsca? Można byłoby pisać o tym felietony, ale to i tak nic nie da. Mi pozostała obróbka, obróbka i jeszcze raz obróbka. Trochę czasu minęło zanim usunąłem wszystko ze zdjęć, jednak bez tego nie miałyby one sensu w tym przypadku.




W pewnym momencie, aby modelka nie skaleczyła się o wszędobylskie szkło, zaczęła "pstrykiem" je odciągać. Uwielbiam naturalne zachowania i zawsze wyszukuję takich momentów w trakcie zdjęć, dlatego nie pozostawiłem tego obojętnie. Zdjęcie samo w sobie nie było zbyt piękne, ale od początku widziałem w nim potencjał. Z tego powodu zastanowiłem się nad obróbką, no i zabrałem się do roboty. Obróbka kosztowała mnie więcej czasu niż cała ta sesja, ale myślę, że warto było.

poniedziałek, 25 lipca 2011

(Nie)ślubnie

Tytuł może troszkę dziwny, bo kojarzy się hmm z nieślubnym dzieckiem(?), no ale zupełnie nie o to mi chodziło :) Ten temat został tak nazwany, dlatego że w sesji którą dziś prezentuję motywem była dawna suknia ślubna. Swoją drogą mimo wieku nadal bardzo ładna. Przez całą sesję usilnie staraliśmy się Jej nie wybrudzić i na szczęście udało się to bardzo dobrze. Ale wrócę może do samego początku...



Wcześniejszą modelkę - Sonię udało mi się znaleźć na portalu facebook (znów ta kryptoreklama), dla odmiany tutaj facebook był ostatnim elementem poszukiwania modelki. Dziewczynę, która wystąpiła na moich zdjęciach tym razem znalazłem na maxmodels, tyle że... nie posiadała tam konta. Przeglądając zdjęcia innych przypadkowo natknąłem się na osobę, która na jednym ze zdjęć zaintrygowała mnie swoją urodą. Kim Ona jest? - zacząłem się zastanawiać... chwilę później znalazłem bloga osoby, która Ją sfotografowała, tam też wyczytałem Jej imię - Joanna, a potem już z górki, szukanie po imionach profili na facebooku i ostatecznie prośba o sesję. Ciekawe czy ktokolwiek zrozumiał tak bardzo namieszany wstęp, no ale mniejsza z tym, bo zaczynam właściwą opowieść o sesji.


Miejscem tym razem był park WPKiW w Chorzowie, w którym byłem na tydzień przed sesją, aby obejrzeć najciekawsze miejsca jakie się w nim znajdują. Z racji iż modelka miała okazję wypożyczyć dawną suknię ślubną połączyliśmy te dwie rzeczy i wkrótce byliśmy w drodze do parku. Wybrałem się specjalnie w brzydką pogodę jak i dość wczesną porę, aby uniknąć wszędobylskich ludzi, którzy zapewne niszczyliby większość dobrych kadrów.
Najpierw szybki przegląd miejsc w których będą zdjęcia, zastanowienie się nad ujęciami, a potem początek sesji. Weny zaczynam nabierać zwykle po sporej ilości zdjęć, ale tu jednak było inaczej. Już na samym początku trafiłem kilka bardzo ładnych ujęć co spowodowało, że wszystko od początku układało się dobrze. Modelka o bardzo ładnych włosach i owalu twarzy pozowała świetnie, mimo że nie miała wcześniej żadnego doświadczenia. Bardzo miłe zaskoczenie jak na początek :) Miejscówek sporo, a pogoda pomału zaczynała się pogarszać, więc trzeba było przyspieszyć tempa w kilku mniej istotnych lokalizacjach i odszukać schronienia w razie deszczu. Zaczęło padać... byłem na to przygotowany - miałem parasolkę (ha!) tak więc po schowaniu sprzętu na spokojnie udaliśmy się do "schronienia", które jednocześnie było przyszłym miejscem naszych zdjęć. Był to punkt kulminacyjny sesji w którym widziałem najwięcej kadrów. Piękny krąg taneczny w stylu Rzymskim, mimo znacznie mniejszych rozmiarów budził skojarzenia z koloseum, zarówno poprzez swój kształt jak i usadowienie miejsc siedzących. Tak jak myślałem - właśnie tam udały się zdjęcia z których również byłem bardzo zadowolony. Tam też spędziliśmy najwięcej czasu z racji deszczu, który okalał cały park. Dzięki niemu na podłożu pojawiły się piękne refleksy, które wykorzystałem w ujęciach. Kiedy czas na zdjęcia pomału mijał, a byliśmy usatysfakcjonowani efektami zakończyliśmy zdjęcia i udaliśmy się w drogę powrotną.


niedziela, 19 czerwca 2011

Smyczek, struny i skrzypce

Ostatnio planowałem zrobić kolejną sesję mojego ulubionego typu - pokazującą kobiecą delikatność. Lekkie, słoneczne, takie wręcz wakacyjne fotografie. W głowie miałem zaplanowane gotowe już kadry, wiedziałem, że potrzebuję kogoś ze skrzypcami, ale tak naprawdę nie znałem nikogo takiego, przez co moje wizje raczej się odwlekały. Na szczęście jak chłodny deszcz w upalne południe spadła mi dziewczyna o imieniu Sonia. Przypadkiem, oglądając w nudne dni profile ludzi na bardzo modnym ostatnio facebook'u (swoją drogą, jak zapodają nowe statystyki jego popularność drastycznie spada m.in. w Ameryce) znalazłem profil dziewczyny, która miała zdjęcia ze skrzypcami. Zastanawiałem się czy są to jej skrzypce, jak nie, byłby mały problem. Czym szybciej zagadałem i okazało się, że jest bardzo chętna na mój pomysł, a instrument należy do Niej, ma około 100 lat, gdyż dziedziczony jest z pokolenia na pokolenie. Idealnie. Swoją drogą skrzypce, a zwłaszcza tak stare mają niesamowity dźwięk.  Modelka nie tylko je posiadała, ale chodziła do szkoły muzycznej, tak więc miałem okazję ich posłuchać. W planach od dawna miałem zakup skrzypiec, teraz jeszcze mocniej się w tym upewniłem. 
Czas leciał i tym sposobem tydzień później spotkaliśmy się na sesji. Miejscem ładnym pod względem widoku, miejscem, w którym w wyobraźni widziałem gotowe kadry były dawne kamieniołomy w Jaworznie, a mianowicie ich górna część. Wysoko, a w oddali krajobraz leśny, to dokładnie to o co mi chodziło. Pod względem światła było pochmurnie... i tu już nie wszystko poszło z planem, bo tym razem chciałem słońca, dużo słońca, ciepły nastrój. Było nie do końca jak chciałem do chwili kiedy nagle słońce przebiło się przez chmury i nieskrępowanie zaczęło rysować cienie po powierzchni kadru. Cóż, szczęście mi sprzyja - pomyślałem i szybko wziąłem się do roboty. Po chwili można było już oglądać pierwsze efekty.
W pewnym momencie sesji widzieliśmy prawdziwego, dużego jelenia (łosia?! nie no niemożliwe, chociaż bardziej łosia przypominał) biegnącego w oddali po polach! à propos pól to panowie, którzy zajmowali się nimi zaraz obok pleneru zapraszali nas na zdjęcia na stogu siana czy też na traktorze, co tak sobie myśląc... zwłaszcza ten traktor, nie byłoby takim złym pomysłem :) wręcz odwrotnie, może to dobry pomysł na następną sesję? Myślę, że będzie mała szansa spotkania ich jeszcze raz, ale jak tylko się uda to postaram się tym razem wykorzystać sytuację, tudzież poszukać traktora i pomocnych przy sesji na własną rękę. Okazja umknęła mi przed nosem, tylko dlatego, że myślałem że żartują. Potem spotkaliśmy ich i mówili całkiem poważnie... Trudno się mówi ;) Polecam obejrzenie moich fotografii w dalszym poście -"czytaj dalej", gdyż dziś będzie ich dość sporo.



Komunikacja miejska

Trochę gubienia się, oglądanie książek o wizażu, spacerek po kamienicach. Tak pokrótce można opisać tę sesję.

Zanim jednak zacznę opis, dodam, że jest to ostatnia wiadomość, która tyczy się zdjęć, które odbyły się jakiś czas temu. Najnowsze posty będą wrzucane sukcesywnie sesja po sesji. Nie przedłużam i zapraszam do czytania.

Zaczęło się jak zwykle od tego, że ja chciałem wreszcie porządnie sfotografować kogoś w wizażu Darii, a Daria chciała porządnie pomalować kogoś do moich zdjęć :) Czym szybciej zacząłem przygotowania. Miejsce mieliśmy już mniej więcej wybrane, kamienice w Sosnowcu, blisko mieszkania mojej wizażystki. Ubiór też mieliśmy już przemyślany, także zająłem się poszukiwaniem modelki z Sosnowca. Po chwili poszukiwań znalazłem odpowiednią, napisałem do Niej, przedstawiłem plan i kilka dni później widziałem się już z Nią pod "słynnym" pomnikiem Kiepury w Sosnowcu. Poczekaliśmy na autobus, który miał nas zaprowadzić niemalże pod samo miejsce, gdzie mieliśmy przeprowadzić wizaż... w praktyce okazało się, że autobus nie zatrzymał się na odpowiednim przystanku, a my musieliśmy iść 3 km do celu. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i tym sposobem podczas spaceru lepiej zapoznałem się z modelką, co zawsze pozytywnie wpływa na atmosferę na sesji :) Chwilę później dotarliśmy do mieszkania Darii, a przynajmniej tak czuliśmy. Wychodzimy po schodach, jesteśmy coraz bliżej, mieszkanie tuż, tuż, a tu... wieżowiec skończył się na mieszkaniu o jeden numer niżej niż szukaliśmy. Przeszliśmy do następnego, gdzie tym razem mieszkanie znaleźliśmy ;) Lada moment, i oglądałem książki, w których były różnego rodzaju sesje, skupione na wizażu nieznanego mi artysty. Za ten czas widać było coraz to lepsze efekty pracy wizażystki. Po skończonym wizażu, zadowoleni z widoku przygotowanej modelki ruszyliśmy w plener. Po chwili szukania najlepszego miejsca w kamienicy znalazłem odpowiednio urodziwą lokację, do tego umieszczoną bardzo korzystnie względem słońca, więc wreszcie zająłem się fotografowaniem. Idąc kawałek dalej znaleźliśmy jeszcze ciekawsze miejsce.. przystanek, który kolorystycznie idealnie zgrywał się zarówno z kolorem oczu jak i ubioru modelki. Nie próżnowałem w robieniu zdjęć, a tymczasem zapraszam do ich obejrzenia.



sobota, 18 czerwca 2011

Kolorowa czerń i biel

Może w tej wiadomości o moich fotografiach będzie tyle co nic, ale nie to zamierzam dziś pokazać. Blog już po samym adresie wskazuje, że ma on być głównie o portretach, dlatego trzymam się tej konwencji i pokażę moje pierwsze próby odnośnie odnawiania starych zdjęć - portretów.

Lubię bawić się w programach graficznych, lubię czasem coś zaprojektować, sprawia mi to dużo przyjemności... co prawda zdecydowanie nie tyle co sama fotografia, ale choćby i odjąć pół przyjemności z fotografowania i przenieść na grafikę wyjdzie, że jestem jej maniakiem :) Wracając do starych zdjęć, wybór padł najbliżej, czyli na zdjęcia dziadka i babci. Obejrzałem kilka starych ich zdjęć i zdecydowałem się edytować te, które najbardziej mi się podobają. Najpierw zacząłem od edycji zdjęcia dziadka. Pierwszym krokiem jaki zrobiłem było kadrowanie, proste usunięcie śladów czasu - zniszczeń, a później sedno sprawy, czyli nakładanie koloru. Dla każdej części fotografii kolor trzeba nałożyć z osobna. Zacząłem od twarzy, potem oczy, usta itd. Największy problem jest z oddaniem koloru skóry tak, żeby miała ona naturalny odcień, jednak jakoś sobie poradziłem. Drugi spory problem to włosy, gdyż trudno jest edytować ich kolor nie wpływając np. na tło. W przypadku dziadka przyznam szczerze, że średnio mi to wyszło, ale to dlatego, że robiłem to na szybko, chciałem tylko zobaczyć czy w ogóle potrafię coś takiego i... włosy całkiem pominąłem w edycji. Jak się okazało i tak myślę, że rezultaty tego nie są tragiczne. To samo zacząłem robić przy starym zdjęciu babci. Z tą różnicą, że po zobaczeniu efektów, wszelkich błędów i niedoróbek poprzedniej pracy wziąłem się za to porządnie. Poświęciłem nie 20 minut na przeróbki jak w przypadku pierwszej pracy, a już około godziny powoli i spokojnie dbając o każdy szczegół. Dzięki temu myślę, że efekt wart jest pracy, który w nią włożyłem. Postaram się aby z czasem malowanie starych zdjęć przynosiło mi coraz lepsze rezultaty.



piątek, 17 czerwca 2011

(Nie)pogodnie

Żadnych zleceń, blisko Świąt Wielkanocnych, więc mnóstwo wolnego czasu. Sezon fotograficzny się zaczynał, a ja nic, ani nie ruszałem ze zdjęciami, siedziałem w domu i marnowałem cenny czas, do tego jakoś fotograficznie "rozgrzać" się trzeba. Z tego powodu napisałem spontanicznie do koleżanki czy nie mógłbym jej porobić zdjęć... żadnego planu, miejsce wymyślone na szybko, do tego okazało się, że modelka - Paulina D. miała czas tylko w same południe, czyli o zgrozo najgorsza pora na plener ;) Trudno -pomyślałem, dam radę. Przygotowałem się w pełni, doczekałem następnego południa i wyruszyłem na zdjęcia.
Miejsce było lekką klapą, okazało się tym gorsze, że dookoła nie było praktycznie cienia... ale ponieważ Paulina zabrała ze sobą koleżankę Kingę, posłużyła mi jako asystentka. I po raz kolejny blenda! jak zwykle ratuje mnie przed niekorzystnym światłem. Użyłem jej jako osłony przed słońcem, dawała na tyle cienia, że śmiało mogłem portretować. Prezentuję trzy portrety, które wtedy zrobiłem :)